SZKOLIMY TAKŻE PSY NIESŁYSZĄCE ORAZ NIEWIDOME
Foto: Alicja ZMYSŁOWSKA. Wszelkie prawa zastrzeżone. Publikacja wyłącznie za zgodą autora. Dziękujemy! :)
LIBRA - bokser z rodowodem, a jednak z ,,odzysku''...
Libra trafiła do mojego domu w wieku dwóch lat. Jej właścicielka przywiozła ją w pewien śnieżny, mroźny dzień i powiedziała, że jeśli jej nie weźmiemy, to prosto od nas jedzie do weterynarza ją uśpić. Cóż było robić... wzięliśmy. Suka była w okropnym stanie - przez uczulenie miała na ciele łyse placki, w niektórych miejscach wygryzła się do krwi. Pysk również zdarty do krwi. Na boku głowy, za żuchwą, wielki ropień. Ledwo chodziła, każdy krok powodował u niej taki ból, że aż piszczała (bokser! kto ma boksera wie, że to psy bardzo odporne na ból - nie wyobrażam sobie jak musiała cierpieć...). Do tego przerażona, warczała na wszystkich ze strachu. Zero chęci do jedzenia. Zostawiona sama kładła się, sprawiając wrażenie, że czeka na śmierć...
Takie były początki. Kupiona jako szczeniak, rozpieszczona przez właścicielkę, nigdy nie zostawiana sama (wszędzie jeździła z nią samochodem i do końca życia uwielbiała przejażdżki). Potem było tylko gorzej. Zostawiona w mieszkaniu zaczęła niszczyć, zamknięta na balkonie - skoczyła z trzeciego piętra do pracujących na dole robotników, zdzierając sobie pysk. W końcu trafiła do kojca. Źle karmiona, opuszczona, zamknięta na mrozie - szybko dostała potwornego uczulenia oraz zapalenia prawie wszystkich stawów. W takim stanie zobaczyłam ją po raz pierwszy - obraz nędzy i rozpaczy.
Dużo czasu i pieniędzy potrzeba było na jej leczenie. Wracała do zdrowia bardzo długo, a jeszcze dłużej dochodziła do siebie pod względem psychicznym. Mnóstwo godzin trzeba było poświęcić, aby przestała uciekać, kiedy widziała uniesioną do rzutu zabawkę. Jeszcze dłużej, aby na próbę pogłaskania przez obcego człowieka nie reagowała gryzieniem. Mimo tego nigdy nie doszła do końca do siebie. Nie lubiła mężczyzn, potrzebowała dłuższej chwili aby móc samemu się z nimi zapoznać i dopiero wtedy dawała się pogłaskać. Robiła się nerwowa przy biegających dzieciach. Skarcona zbyt mocno ukrywała się w jakimś kącie i siedziała tam, zjeżona, trzęsąc się...
To właśnie Libra wprowadziła mnie w świat psich sportów. Była moim pierwszym psem, który wykazał chęć zaaportowania dysku. Uczyłyśmy się razem, razem poznawałyśmy tajniki frisbee oraz nauki sztuczek. Z żadnym psem nie udało mi się zrobić tak dużo, jak z nią i na żadnym psie nie popełniłam tylu błędów szkoleniowych... ;p Jednak dzięki jej chęci współpracy, odporności, energii i zaufaniu którym mnie obdarzyła, w ciągu trzech lat udało nam się wiele (prywatnie) osiągnąć. To właśnie z Librą pierwszy raz wystartowałam w zawodach, uczestniczyłam w pierwszym seminarium. Gdyby nie ona wszystko wyglądałoby teraz zupełnie inaczej.
Pod koniec życia jej serce przestało działać jak należy. Prawdopodobnie było to spowodowane zapaleniem mięśnia sercowego, które ,,towarzyszyło'' zapaleniu stawów. Dalej jednak robiłyśmy frisbee w okrojonej wersji, aby za bardzo jej nie obciążać.
Tego dnia było za gorąco na spacer, więc posztuczkowałyśmy sobie nieobciążająco. Prawie nauczyłam ją nowej sztuczki, ze zmianą łapy w 'pies kuleje'... Czuła się bardzo dobrze - nie zdążył się jej jeszcze zebrać płyn w jamie brzusznej, więc miała dobry apetyt... Wieczorem zjadła jeszcze sporo pieczonego kurczaka (bałam się, czy jej nie zaszkodzi, ale tak jej smakował, że nie mogłam jej odmówić...). Potem poszła na dwór - kiedy się myłam w łazience, słyszałam jak stoi na podeście i drze mordę na okoliczne psy... Potem, jak zwykle, wzięłam ją do pokoju. Ze względu na duchote nie ułożyła się na łóżku, tylko na podłodze i spokojnie zasnęła... Koło 01:00 w nocy usłyszałam jej pisk. Na początku myślałam, że coś się jej śni, ale kiedy wstałam i chciałam ją obudzić, już się nie poruszyła. Zapaliłam światło. Oczy miała szeroko otwarte, na pysku wymalowany strach. Trwało to jednak chwileczkę - potem straciła świadomość, a jej serce stanęło...
Pare dni wcześniej jeszcze pobiegała za frisbee. Koniecznie chciałam pokazać panu Darkowi Radomskiemu jakie zrobiła postępy od 2009, kiedy spotkał ją na seminarium w Poznaniu po raz pierwszy. Może skróciło jej to o pare godzin życie, ale nie żałuję... Była taka szczęśliwa... Tym bardziej, że ze względu na serce już od dłuższego czasu nie aportowała talerzyków...
Strasznie mnie boli, że nie żyła dłużej. Tylko 6 lat. Z drugiej jednak strony cieszę się, że los zgotował jej śmierć właśnie w ten dzień - kiedy nie dokuczały jej duszności ani uczulenie, miała apetyt, dobrze się czuła, była szczęśliwa i spokojna... Pochowaliśmy ją w naszym lasku, koło innych naszych psów, razem z jej oczojebno-pomarańczowymi deklami... jej kocykiem z Dog Chow... z szarpakiem, który w ostatnich dniach tak lubiła memlać... z poduszką i poszewką na kołdrę, bo tak lubiła wylegiwać się w pościeli.
Co po niej zostało? Przede wszystkim mnóstwo cudownych wspomnień. To, jak wpychała swoją krótką mordę pod moje ramię, domagając się pieszczot. Albo jak kładła mi na kolanach te wszystkie obślinione piłki, gryzaki, patyki, szarpaki, dyski... Jak próbowała mnie bronić, jeżąc się i burcząc, przed wszystkim i wszystkimi. Jej cierpliwość, kiedy mi cierpliwości brakowało. ,,Pyszczenie'' gdy miała dosyć powtórek jednego ćwiczenia. Uderzenia ogona o podłogę, gdy tylko na nią spojrzałam. Wyczekujące spojrzenie przy szafce z zabawkami, gdy tylko w rozmowie padło słowo ,,piłka''. Podążanie za mną zawsze i wszędzie, nawet jeśli przesiadłam się tylko na inne krzesło - zawsze musiała leżeć blisko mnie. Jej entuzjazm, przywiązanie, wesołość, mądrość, a przede wszystkim - zaufanie.
Mimo, że już jej ze mną nie ma, pozostaje i pozostanie psem mojego życia.
Kaja Chudalewska
Szkolenie Twojego psa
ZADZWOŃ, umów się! WARTO!
Zajęcia dostosowane do Twoich potrzeb i możliwości :)
533 -635-769
Szkolenie Twojego psa
ZADZWOŃ, umów się! WARTO!
Zajęcia dostosowane do Twoich potrzeb i możliwości :)
533 -635-769
Niniejsza strona internetowa ma charakter wyłącznie informacyjny. Informacje zawarte w niniejszej witrynie nie są prawnie wiążące i nie stanowią oferty handlowej, w tym w rozumieniu art. 66 § 1 Kodeksu cywilnego.