SZKOLIMY TAKŻE PSY NIESŁYSZĄCE ORAZ NIEWIDOME
DOŚWIADCZENIE / MOJE PSY / SUKCESY
Dziś szkolę nie tylko swoje psy. Zawsze angażuję się w uzyskanie jak najlepszych efektów, niezależnie, czy jest to start w zawodach, czy po prostu dobrze wychowany, niekłopotliwy pies. Sukcesem dla mnie w równej mierze jest pies, który pokonuje własne problemy i lęki, zwycięstwo w zawodach czy zadowolenie Klienta. Praca jest dla mnie pasją, pozwala odkrywać nowe metody, pomysły. Wciąż poszerzam swoja wiedzę i wzbogacam doświadczenie, uczestnicząc w seminariach oraz sama je prowadząc. Każdy pies jest dla mnie indywidualnością, każdy czegoś uczy, bywa że pokory.
Najczęściej wizytówka szkoleniowca zaczyna się od stwierdzenia, że kocha zwierzęta.
Oczywiście i w moim przypadku przyszła pasja i sposób na życie wzięły się z tej specyficznej, niepowtarzalnej relacji, jaka wiązała i wiąże mnie w dalszym ciągu ze zwierzętami, zwłaszcza psami. Jednak samo kochanie nie jest równoznaczne z umiejętnościami, wiedzą i doświadczeniem. Choć bez niego trudno jest nawiązać relację, zrozumieć, co zwierzę w danym momencie, sytuacji czuje, wczuć się w emocje targające zwierzęciem, trudno dobrać metodę, trudno jest nadążać za najnowszymi metodami pracy i ich zastosowaniem – nie można w pracy ze zwierzętami opierać się wyłącznie na naszym uczuciu do nich, choćby wzajemnym.
Mój pierwszy pies – Kaja, pojawił się w domu na moje wyraźne „życzenie”, gdy miałam około 7 lat i poprzedzone było wieeeeloma potłuczonymi jajkami, którymi miałam się opiekować w ramach udowodnienia, że jestem już wystarczająco odpowiedzialna. Z perspektywy czasu widzę, że była psem rodzinnym, mnie akceptując tylko, jednak moje zainteresowanie szkoleniem psów, które dało o sobie znać w wieku nastoletnim, przyniosło efekty. W stanie wojennym, kiedy kupienie mięsa graniczyło z cudem, zdobyczny schab posłużył do… nauki tropienia! Ze schabu ocalała jedynie kość, ale efekt do dziś budzi moje zdziwienie – Kaja prowadziła do celu jak po sznurku, zwłaszcza do domu. Z milimetrową wręcz dokładnością odtwarzała ścieżkę!
Kolejnym psem była Tika – pies po przejściach, "z odzysku". To na niej uczyłam się pracy z psem problematycznym, szukającym ucieczki w agresję. Musiałam sobie radzić sama, bez wsparcia trenera, w czasach, kiedy nie było zoopsychologów, o terapii zachowań nawet się głośno nie mówiło, bo lekiem na wszystko była „tradycyjna” tresura, a o klikerze w Polsce jeszcze nikt nie słyszał.
Po latach do stada dołączyła Figa – kolejny schroniskowiec z problemami. Razem przeprowadziłyśmy się do Warszawy, gdzie otworzyły się przed nami nowe możliwości. Pierszy krokiem było zapisanie się na kurs posłuszeństwa w warszawskim Zakładzie Tresury Psów RUSS. Ukończyłam go z wyróżnieniem, jednak pozostał we mnie niedosyt - zarówno w zakresie proponowanych metod, jak i uzyskanych efektów. Chciałam więcej... W tym okresie w Polsce zaczęto stosować szkolenie metodami pozytywnymi z użyciem klikera. Oczywiście możliwości wykorzystania wzmocnienia pozytywnego w tresurze wzbudziły moje zainteresownie. Pierwsze zetknięcie z nowym podejściem do szkolenia psa miało miejsce pod okiem Ewy Adamkiewicz, uczestnicząc w prowadzonych przez nią przygotowaniach do pracy magisterskiej porównującej efektywność szkolenia psów metodami tradycyjnymi i pozytywnymi. Zaraz potem zaczęłam uczęszczać do szkoły Baritus, która deklarowała szkolenie metodą klikerową. Przez ponad 3 lata czynnie brałam udział w zajęciach, poznając zarówno zalety, jak i wady nowej metody, początkowo sama jako kursant, później ucząc innych. Rozpoczęłam z Figą swoją przygodę ze sportami kynologicznymi, przede wszystkim obedience i agility. Próbowałyśmy swoich sił również w zawodach frisbee.
Kolejnym, przełomowym etapem w doskonaleniu swoich umiejętności szkoleniowych była kilkuletnia współpraca z Agnieszką Boczulą. To na ten okres przypadają pierwsze sukcesy sportowe, już z Myszką. Moja praca z psem zyskuje na stabilności i nieporównywalnej z wcześniejszą skuteczności. Bardzo poprawia się też obraz pracy – pies współpracuje z entuzjazmem, mamy ze sobą bardzo dobre relacje. Do dziś przykładam do tego ogromną wagę. Mimo wielkich nadziei związanych z rozpoczęciem treningów w Klubie Agility Fort pod okiem Magdy Ziółkowskiej, kontuzja kręgosłupa wykluczyło mnie z agility. Poznałam jednak i zaangażowałam się w pracę psów użytkowych – przewodników osób niewidomych.
Moją pasją i koronnym sportem stało się obedience - sportowe posłuszeństwo, w którym wraz z Myszką odnoszę coraz większe sukcesy. Zaczynam pracować samodzielnie, nie rezygnując jednak nieustannego poszerzania swojej wiedzy w ramach warsztatów i seminariów. W 2012 roku reprezentowałam Polskę w Mistrzostwach Świata Obedience w Salzburgu a w 2013 w Mistrzostwach Świata Obedience w Godolo, za każdym razem uzyskując najlepszy rezultat spośród polskich zawodników. W 2014 roku zdobyłam pozycję lidera w Pucharze Polski Obedience, co zgodnie z przyjętymi zasadami kwalifikacji automatycznie kwalifikowało mnie do reprezentacji naszego kraju, jednak wskutek nieprawidłowości w pracach Podkomisji Obedience i Głównej Komisji Szkolenia Psów Związku Kynologicznego w Polsce wyjazd polskiej reprezentacji nie doszedł do skutku.
W 2013 roku podjęłam współpracę z Fundacją Razem Łatwiej - Zwierzęta Przełamują Bariery w zakresie przygotowania psów do pracy w dogoterapii. Z czasem współpraca rozszerzyła się o udział moich psów jako wsparcie dla wolontariuszy Fundacji w prowadzonych przez nich zajęciach :)
Pod koniec 2014 roku Myszka przeszła na sportową emeryturę, a jej następczynią została jej córka - Szelma. Wiedziałam, że nie chcę zamykać się na jeden rodzaj aktywności. Zaczęłam dążyć do realizacji swojej idei wyszkolenia i pracy z psem ratowniczym. Już wcześniej z tym zamiarem wstąpiłam do Jednostki Ratownictwa Specjalistycznego S12, w szeregach której spędziłam około roku czasu. Teraz chciałam przygotować jak najlepiej Szelmę do roli psa poszukiwawczego, dlatego zaczęłam uczestniczyć w treningach i szkoleniach organizowanych przez doświadczonych przewodników i ratowników na terenie całego kraju. W dalszym ciągu się szkolimy, zdobywamy doświadczenie i pogłębiamy wiedzę potrzebną do pełnienia tej bardzo odpowiedzialnej roli, z nadzieją, że w niedalekiej przyszłości uda nam się pomyślnie zdać egzaminy i uzyskać uprawnienia psa ratowniczgo :)
Dziś, od kilku lat, szkolę nie tylko swoje psy. Zawsze angażuję się w uzyskanie jak najlepszych efektów, niezależnie czy jest to start w zawodach, czy po prostu dobrze wychowany, niekłopotliwy pies. Sukcesem dla mnie w równej mierze jest pies, który pokonuje własne problemy i lęki, zwycięstwo w zawodach czy zadowolenie Klienta. Praca jest dla mnie pasją, pozwala odkrywać wciąż nowe metody, pomysły. W dalszym ciągu poszerzam swoja wiedzę i wzbogacam doświadczenie, uczestnicząc w seminariach oraz sama je prowadząc. Każdy pies jest dla mnie indywidualnością, każdy czegoś uczy, bywa że pokory. Wszystkie zwierzęta darzę niezmiennie szczególnym uczuciem i szacunkiem - mam nadzieję, że to się nie zmieni.
Aga Żabińska
Szkolenie Twojego psa
ZADZWOŃ, umów się! WARTO!
Zajęcia dostosowane do Twoich potrzeb i możliwości :)
533 -635-769
Niniejsza strona internetowa ma charakter wyłącznie informacyjny. Informacje zawarte w niniejszej witrynie nie są prawnie wiążące i nie stanowią oferty handlowej, w tym w rozumieniu art. 66 § 1 Kodeksu cywilnego.